„Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi. Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść. Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem: <<[…] Przyjdźcie na ucztę!>>” (Mt 22, 1-4).
Królestwo Boże, Kościół, jest tutaj przyrównane z ucztą. Królewskim gospodarzem tej uczy jest Bóg Ojciec – On to właśnie świętuje wesele swojego Syna. Tym Synem jest Jezus Chrystus. Wszyscy ludzie są na to wesele zaproszeni: „Przyjdźcie na ucztę!”
Chrystus w swojej mowie nad morzem porównuje Królestwo Boże do człowieka, który na polu sieje dobre ziano – ziarenko gorczycy, drogocenną perłę, ukryty skarb (por. Mt 13, 18-46). Jezus mówi również, że Królestwo Boże podobne jest też do sieci, która zbiera z morza ryby wszelkiego rodzaju (por. Mt 13, 47-52). Jednakże tutaj (w przypowieści o uczcie) nie chodzi o zwyczajne porównanie. My naprawdę mamy prawdziwą ucztę w Królestwie Bożym, którego gospodarzem jest Bóg Ojciec. Ta uczta jest dla nas codziennie przygotowywana, bo Msza św. jest celebracją „Wieczerzy Pańskiej” (1 Kor 11, 20).
Królestwo Boże nie jest tylko na ziemi, lecz jest także w niebie. Św. Jan w Apokalipsie widzi wielką rzeszę wierzących zebranych w niebie na ucztę weselną „Usłyszałem jakby głos wielkiego tłumu i jakby głos mnogich wód, i jakby głos potężnych gromów, które mówiły: <<Alleluja, bo zakrólował Pan Bóg nasz, Wszechmogący. Weselmy się i radujmy, i dajmy Mu chwałę, bo nadeszły Gody Baranka, a Jego Małżonka się przystroiła>>” (Ap 19, 6). Potem zaś pisze: „I mówi mi: <<Napisz: Błogosławieni, którzy są wezwani na ucztę Godów Baranka!>>” (Ap 19, 9).
Zaślubiny Chrystusa Baranka z swoją Oblubienicą Kościołem (por. Ap 21, 9) są świętowane w niebie (tj. w bezczasowej wieczności). W jednym wieczystym akcie miłości, Chrystus zwraca się do swoich świętych i obejmuje ich nieskończoną miłością. My musimy tu, na ziemi, niczym panny z Ewangelii, czuwać z płonącymi lampami na przyjście Oblubieńca, by pójść wraz z nim na wesele, zanim drzwi zostaną zamknięte (por. Mt 25, 1-13).
Niebiańskie zaślubiny biorą swój początek w ziemskiej celebracji, podczas której Pan się ofiaruje pod postaciami chleba i wina. Przez to jesteśmy już niejako wyjęci z codzienności i przeniesieni do prawdziwego Królestwa Bożego. My nie jesteśmy już „obcymi i przechodniami”, lecz „współobywatelami świętych i domownikami Boga” (Ef 2, 19).
Napisano bowiem w Liście do Hebrajczyków: „Przystąpiliście do góry Syjon, do miasta Boga żyjącego, Jeruzalem niebieskiego, do niezliczonej liczby aniołów, na uroczyste zebranie, do Kościoła pierworodnych” (Hbr 11, 22-23a). Grzegorz Wielki mówi więc: „Kto z wierzących wątpiłby, że przy tym misterium (Mszy św.) są obecne chóry anielskie, że niebo łączy się ziemią, góra z dołem, a widzialne staje się czymś jednym z niewidzialnym?” (Dialogi, IV, 58).
Podczas sprawowania świętej Ofiary stoimy już w przedsionku nieba. Cały niebiański Kościół, jak też cały ziemski Kościół, „wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków” (Ap 7, 9) celebruję tę Ofiarę razem z nami. Oni wszyscy są tą „Oblubienicą”, oni wszyscy stoją przed Tronem Boga i Baranka.
W Apokalipsie jest piękny obraz, który został dla nas przedstawiony: Otóż w niebie przed Tronem Boga i Baranka Bożego „jakby zabitego”, modlą się święci i chóry anielskie. Oni nieustannie śpiewają pieśni pochwalne: „Zasiadającemu na tronie i Barankowi błogosławieństwo i cześć, i chwała, i moc, na wieki wieków!” (Ap 5, 13). Te słowa rozbrzmiewają ponownie na ziemi w hymnie anielskim: „Chwalimy Cię, błogosławimy Cię, wielbimy Cię, wysławiamy Cię […]. Tylko Tyś jest Święty, tylko Tyś jest Panem, tylko Tyś Najwyższy, Jezu Chryste z Duchem Świętym w chwale Boga Ojca”.
Możemy z tego wnioskować, że Kościół jest Oblubienicą Chrystusa, świętym zgromadzeniem skupionym wokół eucharystycznego Baranka Bożego, który składa Ofiarę na ołtarzu niebieskim i ziemskim. Innymi słowy: „Kościół w swojej najgłębszej formie jest zgromadzeniem liturgicznym” (J. Tyciak).
Kościół jest mocny tam, gdzie wspólnota pod przewodnictwem wyświęconego kapłana sprawuje „Misterium Chrystusa” (por. Kol 4, 3; 1 Kor 4, 1) w ofierze mszalnej z mistycznymi zaślubinami Kościoła ze swoją Oblubienicą[1]. Przez to Jan Chryzostom przemawia do swoich słuchaczy: „Słyszeliście święte pieśni? Widzieliście duchowe wesele? Czy nie chciałeś zobaczyć Boskiego stołu uczty? Czy nie zostałeś napełniony Duchem Świętym? Czy nie śpiewałeś z Serafinami w chórze? Czy nie byłeś w towarzystwie niebieskich Mocy?”
Te zaślubiny były pierwszy raz zawierane na Golgocie. Wówczas Chrystus wydał samego siebie za swoją Oblubienicę na krzyżu (por. Ef 5, 25). Jego bok został otworzony przez żołnierza i „natychmiast wypłynęła krew i woda” (J 19, 34).
Syryjski poeta Jakub z Batny tak pisze: „Niech weselnicy radują się pięknem pana młodego i panny młodej! On sam oddał się jej i otrzymał tą, która była w potrzebie […]. Który oblubieniec umarł za swoją oblubienicę poza naszym Panem? I która oblubienica kiedykolwiek przyjęła za oblubieńca zmarłego? Kto na ziemi oddał swoją krew na dar weselny poza Ukrzyżowanym, który przez swoje rany przypieczętował świętą ucztę weselną? Podczas jakiej uczty, jeśli nie na tej, ofiarowali goście zamiast chleba Ciało Oblubieńca? On umarł na krzyżu i sprezentował swoje Ciało chwalebnej Oblubienicy, która je bierze i spożywa codziennie przy Jego świętym stole. Z przebitego boku zmieszał w kielichu wodę z krwią i dał ją jako napój” (BKV 348f).
W ten sposób pokarmem na tej uczcie weselnej jest Ciało i Krew naszego Pana. Chrystus, Oblubieniec, pragnie bowiem być ściśle zjednoczony ze swoją Oblubienicą. On chce z nią tak bardzo być jednym, że Jego Krew popłynie w jej krwi, a Jego Ciało będzie przebywać w jej ciele. Leon Wielki mówi: „Uczestnictwo w Ciele i Krwi Chrystusa nie daje innego skutki, jak tylko przemienienie nas w to, co przyjmujemy. Powinniśmy bowiem w naszym ciele i duchu nieść tego, w którym umarliśmy i zmartwychwstaliśmy” (Homilia 63).
Obicie tych zaślubin Chrystusa z Kościołem znajduje swoje odzwierciedlenie w ziemskim związku mężczyzny z kobietą, który staje się odbiciem owego związku Oblubienicy z Chrystusem. Apostoł mówi: „Wielka to tajemnica w odniesieniu do Chrystusa i Jego Kościoła” (por. Ef 5, 29-32).
Poprzez przyjmowanie Najświętszej Eucharystii jesteśmy pełnie złączeni z Chrystusem. Jednak nie tylko z Nim: również ze sobą nawzajem. My wszyscy przez stajemy się jednym Ciałem w Chrystusie i jedną Oblubienicą Chrystusa. Apostoł Paweł mówi: „Jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno Ciało. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba” (1 Kor 10, 17). Cyryl Aleksandryjski przemawia podobnie: „Jeśli jeden kawałek wosku położy się obok drugiego i stopi się je w ogniu, wówczas staną się one czymś jednym. Tak też my przez uczestnictwo w Ciele i drogocennej Krwi Chrystusa – On w nas, a my w Nim – stanowimy jedno (Objaśnienie Ewangelii Jana, X, 2).
Bycie członkiem mistycznego ciała Jezusa Chrystusa wynika z chrztu: „Wszyscy staliśmy się jednym duchem i jednym ciałem przez chrzest” (por. 1 Kor 12, 13). Ta jedność jest udoskonalana cały czas przez celebrację Mszy św., w której jest też widoczna. Augustyn z Hippony mówi przy tym: „Jeśli jesteście Ciałem Pańskim i Jego członkami, to wasza tajemnicy leży na ołtarzu Pańskim!”
Możliwe, że w tym kontekście jeszcze bardziej niż zwykle, zaczynamy rozumieć prośbę Chrystusa skierowaną do Ojca Niebieskiego, gdy w swojej modlitwie arcykapłańskiej błaga: „Aby wszyscy stanowili jedno!” (J 17, 21). Słowa te wyjaśnia nam Augustyn z Hippony: „W tym chlebie Pan was pouczył, jak musicie kochać jedność” (Homilia 227).
Jeżeli więc, co wykazaliśmy wyżej, wspólnota Kościoła jest w swoim sednie wspólnotą eucharystyczną, to nie może być ona podzielona (por. 1 Kor 11, 18). Mówi przecież Chrystus: „Chwałę, którą mi dałeś, przekazałem im, aby i oni stanowili jedno […]. Ja w nich, a oni we Mnie, aby prawdziwie byli jedno” (J 17, 22).
Tak więc poprzez celebrację Najświętszej Eucharystii, w tych mistycznych zaślubinach Chrystusa ze swoim Kościołem, dokonuje się tajemnicza jedność, która niebo i ziemię czyni czymś jednym. My wszyscy, którzy bierzemy w niej udział – choć nadal lubimy być podzielni przez błędy minionych wieków – musimy stać się jednym w Chrystusie. Wszyscy, którzy należymy do Chrystusa na ziemi i wszyscy, którzy należą do Chrystusa w niebie, musimy być przez Chrystusa jedno z Ojcem: „Wy należycie do Chrystusa, a Chrystus do Boga” (1 Kor 3, 23).
„O sakramencie miłości!
O znaku jedności!
O więzi miłości!” (Augustyn)
Ks. Klaus Gamber
(Fragment książki Autora pt. „Opfer und Mahl: Gedanken zur Feier der Eucharistie im Geist der Kirchenväter”. Regensburg: 1982, s. 60-65. Tłumaczenia dokonał Dawid Makowski).
[1] Wspólnoty protestanckie nie posiadają kapłanów, którzy zostaliby wyświęceni przez biskupa mającego sukcesję apostolską, przez co nie sprawują oni Eucharystii, gdyż odrzucają katolickie kapłaństwo oraz Ofiarę Mszy świętej. Mówiąc ściśle: nie są oni Kościołem, mimo że – zgodnie ze swoim słowem – Chrystus przebywa wśród nich, gdyż gromadzą się oni w Jego imię: „Gdzie dwóch lub trzech gromadzi się w moje imię, tam ja jestem pośród nich” (Mt 18, 20). Święty Ignacy pisze w swoim liście: „Tylko tą Eucharystię uważajcie za ważną, która jest odprawiana pod przewodnictwem biskupa lub tego, któremu on to zleci (prezbitera)” (List do Kościoła w Smyrnie, VIII, 1).