Jeden z teologów, usiłując wyjaśnić znaczenie homilii, napisał kiedyś krótki, lecz bogaty w treść tekst, którego fragment przytoczymy na początku tego artykułu:
„Do kościoła przybyło pewnej niedzieli Słowo Boże. Zorganizowano mu wspaniałe przyjęcie. Ustawiono tron, na jakim spoczęło wśród wznoszących się zewsząd dymów kadzidła. Po czym kapłan zaczął je wysławiać. Powiedział, iż mówi ono prastarym językiem, dlatego potrzebuje niezmiernie jego ust – ust kaznodziei – aby zostało dobrze zrozumiane”[1].
Skoro Słowo (gr. Logos) realnie stało się ciałem i zamieszkało między nami, logicznym i niebudzącym wątpliwości jest fakt, że w całej liturgii również głos ludzki – choć niedoskonały – ma określone znaczenie. Głos, który w śpiewie lub mowie staje się jednomyślnym wołaniem całego Kościoła gdy wspólnota modli się przed ołtarzem Pańskim. Ale i głos kapłana wznoszącego modły ku chwale Bożej w imieniu Mistycznego Ciała Chrystusa. Niniejszy artykuł porusza kwestię istoty homilii i roli, jaką odgrywa w sprawowaniu świętych obrzędów Kościoła. Pochylimy się nad problemem jej definicji, a także nad miejscem, jakie jest dla niej zarezerwowane w samej liturgii. Oprócz aspektów prawno-kanonicznych skupimy się na części pastoralnej i na wpływie, jakie może wywrzeć dobrze skomponowana homilia na słuchających jej wiernych i ich życie codzienne, a co za tym idzie także dążenie do świętości.
Jest to temat niezwykle ważny, ponieważ współcześnie, w obliczu wykorzystywania listów pasterskich lub komunikatów duszpasterskich zamiast homilii mamy do czynienia ze swego rodzaju spłyceniem jej znaczenia. Nadto nie brakuje wiernych, którzy traktują ją jako zło konieczne, jako zbędny element pewnej zwartej i harmonijnej całości. Tymczasem stanowi ona przestrzeń na docieranie z Ewangelią do słuchaczy oraz na wyjaśnianie im zasad życia chrześcijańskiego, które w obecnych czasach jawią się niejednokrotnie jako abstrakcyjne wobec ducha tego świata.
Zacznijmy od względów prawnych, których liturgia nie może zostać pozbawiona, ponieważ stanie się wówczas chaotyczna, a jej główne cele, czyli oddawanie chwały Bogu i uświęcenie człowieka staną się zapomniane. Zatem poszczególne normy dotyczące liturgii według nauki Kościoła mają pomóc wiernym w osiągnięciu osobistego zbawienia[2]. Prawo liturgiczne pełni służbę wobec tego, co musi pozostać niezmienne i stanowi swego rodzaju ochronę przez jakimkolwiek naruszeniem wewnętrznej istoty liturgii – ma na celu sprawić, by wierni uczestniczyli w niej w sposób możliwie najpełniejszy[3].
Jedną z najważniejszych funkcji, jaką pełni prezbiter, jest przepowiadanie Słowa Bożego i jawi się ono jako najistotniejsze zadanie stojące przed Kościołem bez względu na czasy, w jakich aktualnie się porusza. Jedną z najstarszych form tego przepowiadania jest wspomniana wcześniej homilia. Głosić ją mogą kapłani lub diakoni, co wynika jasno z Kodeksu Prawa Kanonicznego (KPK, kan. 767, § 1), a ponadto czas jej występowania również obwarowano prawnie:
„We wszystkich Mszach świętych w niedziele i święta nakazane, celebrowanych z udziałem wiernych, homilia jest obowiązkowa i nie wolno jej opuszczać bez poważnej przyczyny” (KPK, kan. 767, §2).
Warto w tym miejscu wspomnieć, iż prawo kanoniczne zachęca, by – jeśli w świątyni znajduje się wystarczająca liczba wiernych – głosić homilię również w dni powszednie, zwłaszcza w dniach adwentowych i wielkopostnych oraz z okazji konkretnego święta czy chociażby nabożeństwa żałobnego (por. KPK, kan. 767, §3). Nad rzetelnym wprowadzaniem w życie wyżej opisanych przepisów ma czuwać proboszcz lub rektor (por. KPK, kan. 767, §4).
Skoro zostały już pokrótce wyjaśnione kwestie prawne, przejdźmy do tego, co najważniejsze, czyli samej istoty homilii i jej jasno wytyczonego miejsca w sprawowaniu liturgii Kościoła.
Św. Paweł w Liście do Rzymian od dwóch tysięcy lat przypomina nam, iż „Wiara rodzi się z tego, co się słyszy” (Rz 10,17). A zatem homilia jest w ręku kapłana narzędziem do rozbudzania w ludziach żywej i prawdziwej wiary nie tylko w Boga, ale i Bogu oraz w to, co Kościół niestrudzenie podaje im do wierzenia. Ogólne wprowadzenie do trzeciego wydania Mszału Rzymskiego z 2002 r. przypomina wręcz o tym, iż ta forma przepowiadania stanowi niejako pokarm niezbędny do tego, by podtrzymać chrześcijańskie życie[4]. Najprościej rzecz ujmując, to mówienie o Bogu, co nigdy nie stanie się przesytem, ponieważ żadne słowo ludzkie nie wyczerpie tego najistotniejszego z tematów, jakie mogą głosić usta. To omawianie i uświadamianie sensu czytań biblijnych, a także objaśnianie istoty danego okresu liturgicznego, uroczystości czy innej okazji, z uwzględnieniem potrzeb wiernych. Można stwierdzić, iż to swoiste słowo Boże w słowie człowieka wypowiadanym wobec wspólnoty Kościoła obecnej w konkretnej świątyni, spragnionej sensu i – świadomie lub mniej – spotkania z przychodzącym Panem czasu i wieczności[5].
Po Soborze Watykańskim II w pewnym sensie powrócono do tradycji Ojców Kościoła, którzy eksponowali liturgiczny charakter głoszonych homilii[6]. Pisarze epoki patrystycznej niezwykle często kończyli swoje głoszenie słowem Amen, ponieważ homilia stanowi nie tylko pouczenie, lecz ponad wszystko winna być godnym sławieniem Boga i uświęcaniem Jego ludu[7]. Ma ona być również informacją, swoistym poselstwem kapłana – herolda – o Dobrej Nowinie, a równocześnie uwielbieniem Pana za to, że owa Nowina mogła wypełnić się w Osobie Chrystusa.
Homilia zawiera w sobie wiele aspektów, lecz jest zdecydowanie czymś więcej niż mową artystyczną. To znaczący element akcji liturgicznej, w której sam Jezus Chrystus ukazuje swoje zbawcze działanie wobec świeckich i duchownych – przez wyświęconego zaprasza zgromadzenie liturgiczne do pogłębionej wiary, ale i do wspólnego, świadomego celebrowania misteriów świętych. Ponadto współcześnie przez głoszone homilie Kościół ma jeszcze bardziej wskazywać na osobową, bliską obecność Boga nie tylko w samej Eucharystii, ale także w słowie Pańskim[8].
Jakimi cechami powinna odznaczać się zatem dobrze ułożona homilia? To pytanie zdaje się być naiwnym, biorąc pod uwagę różnorodność stylów przepowiadania, temperamentów, osobowości i form mówienia kaznodziejów, a jednak istnieją pewne wyznaczniki, bez których homilia stanie się niczym więcej jak tylko wydmuszką. Po pierwsze – i jest to rzecz niezmienna od wieków – u początku każdego tzw. „kazania” stoi nie człowiek, lecz sam Bóg. Przepowiadanie w formie homilii niewątpliwie stanowi (powinno stanowić!) wynik osobistej relacji z Ojcem – nie jest bezcelowym nauczaniem czy nawet wykładem teologii katolickiej lub katechezą. Jawi się jako swego rodzaju przekładanie orędzia zbawienia na język ludzi każdych czasów, w którym kaznodzieja nie skupia się wyłącznie na prawdach dogmatycznych, ale ukazuje na ich bazie, że Bóg jest wciąż obecny w swoim Kościele, również przez sytuacje życia codziennego i doświadczenia niemające zbyt wiele wspólnego z naukowym, wydającym się dalekim, językiem teologii[9].
Istotny jest też odpowiedni, przemyślany dobór słów i sposób ich proklamowania, ponieważ – skoro w Konstytucji o liturgii homilię określa się jako część liturgii, to powinna być w pewnym sensie celebrowana, a nie jedynie czytana czy wygłaszana[10]. Musi się to dziać jednocześnie w taki sposób, aby zachować w świątyni atmosferę poszanowania i respektu, bo w ten sposób jest możliwa sfera dialogu i swego rodzaju zbawcza komunikacja przepowiadającego ze zgromadzeniem wiernych. Logicznym jest fakt, że, stojąc przed grupą młodzieży, próżno oczekiwać od niej zrozumienia jeśli podczas tzw. kazania zacznie się wykładać im kosmologię. Podobnie jak głosząc wobec grupy dorosłych, spracowanych, doświadczonych życiem ludzi, ciężko trafić w sedno, mówiąc językiem infantylnym, cytując fraszki czy – o zgrozo – śpiewając religijne, dziecięce pioseneczki. Co więcej, każda homilia jest w pewnym sensie stawianiem wysokich wymagań co do moralności nie tylko wobec wiernych słuchaczy, ale i wobec samego przemawiającego, od którego oczekuje się konkretnych postaw w życiu codziennym tak, aby nie nastąpił rozdźwięk pomiędzy jego zachowaniem, a przepowiadaniem – wówczas słowa owego wyświęconego kaznodziei mogą jawić się jako absurdalne i niewiarygodne, nawet jeśli będą dotyczyć czystej, zdrowej nauki katolickiej.
Katechizm Kościoła katolickiego głosi, że:
„(…) same czynności symboliczne mają już jakąś wymowę. Słowo Boże oraz odpowiedź wiary powinny jednak towarzyszyć im i ożywiać je, by ziarno Królestwa wydało owoc na dobrej ziemi. Czynności liturgiczne oznaczają to, co wyraża słowo Boże: bezinteresowną inicjatywę Boga, a zarazem odpowiedź wiary Jego ludu”[11] .
Można powiedzieć, iż jednym z celów homilii jest zatem kontynuacja i aktualizacja owego dialogu, czy też, idąc dalej, udzielanie kolejnej, konkretnej odpowiedzi na inicjatywę Bożą i inspirowanie do tego wiernych poprzez odpowiednie, budujące ich życie religijne słowa. Każde wypowiadane przez kaznodzieję zdanie powinno wznosić intelekt i ducha wiernych ku misterium celebrowanemu wspólnie jako jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół[12]. Co więcej, celem głoszenia homilii jest również pomoc w zagłębieniu się każdego człowieka wspólnoty Ludu Bożego w zbawczą Ofiarę Krzyża[13].
Oprócz funkcji głoszenia dzieł Pańskich, dobrze pojęta homilia ma stanowić swego rodzaju pomost pomiędzy jej słuchaczami, a Bogiem, przez pośrednictwo kapłana. Chodzi o to, by wierni mogli w pewnym sensie nawiązać relację i kontakt nie tylko z wydarzeniem Chrystusa, ale i „(…) z samym Chrystusem, który, obecny pośród swojego ludu, do niego przemawia”[14]. Nadaje to homilii charakteru anamnetycznego – takiego, jaki posiada cała liturgia uobecniająca, urzeczywistniająca misterium paschalne Syna Bożego.
Dobrze skomponowana homilia powinna również inspirować wiernych do oddawania należnej chwały Stwórcy, do zachwytu Jego dziełami, na które kładzie się nacisk w konkretnych okresach liturgicznych, w łączności z przeznaczonymi na dany dzień czytaniami z Pisma Świętego oraz spuścizną Tradycji. Ponadto nie może ona być teatrem jednego aktora – głoszący nie powinien przysłaniać swoją osobą objaśnianego Słowa; przeciwnie – winien stać się przezroczystym, aby przez niego był widoczny Logos. Homilista ma mówić z męstwem proroków, lecz forma nigdy nie może przerosnąć treści. Jeśli tak się stanie, homilia będzie zakrzyczeniem i wydarzy się kontynuacja historii przytoczonej na początku niniejszego artykułu. Bowiem dalsza jej część brzmi:
„(kapłan) Prawił o tym długo. Słowa Bożego nie dopuścił do słowa. Zmęczony wywodem lud, widząc to, zaczął wołać: «Słowo, Słowo, Słowo!». Ale Słowa już nie było. Poszło dalej. Na tronie została jedynie stara księga”[15].
Ewa Chybin
Bibliografia
- Cameron P.J., To praise, to bless, to preach. Spirituals reflections on Sunday Gospel, Cycle B, Huntington: 1999.
- Hajduk R., Posłani głosić dobrą nowinę. Podstawowy kurs homiletyczny, Kraków:2017.
- Harris D.E, Murphy E.F., Overtaken by the Word. The Theology and Practice of Preaching, Denver: 1990.
- Korporowicz Ł.J., Prawo liturgiczne Kościoła łacińskiego a Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 roku. Wybrane zagadnienia, „Studia Prawno-Ekonomiczne, 91(2014), s. 23-45.
- Sitarz M., Słownik prawa kanonicznego, PAX, Warszawa: 2004.
- Sławiński H., Rola homilii w liturgii Kościoła, „Studia Włocławskie”, 4(2001), s. 289-303.
- Stier F., Vielleicht ist irgendwo Tag, Heidelberg: 1981.
- Szewczyk L., Recepcja liturgicznego wymiaru homilii. Studium homiletyczne na podstawie badań kaznodziejstwa kapłanów archidiecezji katowickiej w latach 1972-1999, Katowice: 2003.
- Szewczyk L., Znaczenie, funkcje i miejsce homilii w liturgii, w: Praedicamus Christum crucifixum. Słowo Boże w liturgii Kościoła. Księga Jubileuszowa dedykowana Księdzu Arcybiskupowi Damianowi Zimoniowi Metropolicie Katowickiemu w 25 rocznicę święceń biskupich, red. A. Żądło, Katowice: 2010.
[1] F. Stier, Vielleicht ist irgendwo Tag, tłum. Własne, Heidelberg: 1981, s. 26.
[2] Por. Ł.J. Korporowicz, Prawo liturgiczne Kościoła łacińskiego a Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 roku. Wybrane zagadnienia, „Studia Prawno-Ekonomiczne, 91(2014), s.42.
[3] Por. M. Sitarz, Słownik prawa kanonicznego, Warszawa: 2004, s.137-138.
[4] Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego, nr 65.
[5] Por. L. Szewczyk, Znaczenie, funkcje i miejsce homilii w liturgii, w: Praedicamus Christum crucifixum. Słowo Boże w liturgii Kościoła. Księga Jubileuszowa dedykowana Księdzu Arcybiskupowi Damianowi Zimoniowi Metropolicie Katowickiemu w 25 rocznicę święceń biskupich, red. A. Żądło, Katowice: 2010, s.3.).
[6] Por. L. Szewczyk, Recepcja liturgicznego wymiaru homilii. Studium homiletyczne na podstawie badań kaznodziejstwa kapłanów archidiecezji katowickiej w latach 1972-1999, Katowice: 2003, s. 51-63.
[7] Por. Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Dyrektorium homiletyczne, Poznań: 2015, nr 4.
[8] Por. H. Sławiński, Rola homilii w liturgii Kościoła, „Studia Włocławskie”, 4(2001), s.293.
[9] Por. Tamże, s. 294; D.E. Harris, E.F. Murphy, Overtaken by the Word. The Theology and Practice of Preaching, Denver:1990, s.1-8)
[10] Por. S. Czerwik, Przepowiadanie Bożego słowa jako akt liturgiczny, w: red. W. Przyczyna, Liturgia i przepowiadanie, Kraków: 2010, s. 234.
[11] KKK 1153.
[12] Por. P. J. Cameron, To praise, to bless, to preach. Spirituals reflections on Sunday Gospel, Cycle B, Huntington: 1999, s.16.
[13] Por. H. Sławiński, Rola homilii w liturgii Kościoła, art. cyt., s.299.
[14] R. Hajduk, Posłani głosić dobrą nowinę. Podstawowy kurs homiletyczny, Kraków: 2007, s.219.
[15] F. Stier, Vielleicht ist irgendwo Tag, dz. cyt., s. 26.
Potrzeba nam zatem pewnego rodzaju teologicznej ciekawości, pragnienia jak największego poznania tego, co niepojęte.
Ewa Chybin
TEOLOG