O liturgii przez wieki powiedziano już bardzo wiele. A jednak jawi się ona wciąż jako niewyczerpalne źródło, z którego czerpiąc, chcemy rozumieć. I, jak powiedział o. Dominik Jurczak OP, o ile na poziomie języka dziś rozumiemy niemal wszystko, o tyle na poziomie tajemnicy nic lub prawie nic[1]. Potrzeba nam zatem pewnego rodzaju teologicznej ciekawości, pragnienia jak największego poznania tego, co niepojęte. Niniejszy cykl artykułów będzie próbą przybliżenia sfery sacrum, która przenika każdy aspekt działalności Kościoła, ze szczególnym naciskiem na teologię liturgii z elementami jej historii. W tych rozważaniach posiłkować się będziemy nauczaniem m.in. kardynała Josepha Ratzingera/papieża Benedykta XVI, który w swoich pracach wielokrotnie pochylał się nad zagadnieniem publicznego kultu i jego istotą, uznając, iż liturgia, która pada na kolana przed ukrzyżowanym i wywyższonym Panem to „(…) centrum autentycznej ‘kultury’ – kultury prawdy. Ta pokorna postawa, padanie Panu do stóp, umieszcza nas na prawdziwej, służącej życiu, orbicie wszechświata”[2].
Idąc tym tropem, aby zgłębić istotę zagadnienia, warto zadać sobie zasadnicze pytania: Z jaką płaszczyzną mamy do czynienia w liturgii? Jakie właściwie jest jej miejsce w rzeczywistości?
Kard. Ratzinger w swoim dziele przypomniał pochodzącą z lat 20. XX w. teorię liturgii jako „gry”. Między tymi dwoma przestrzeniami zauważono kilka istotnych podobieństw. Po pierwsze, występują w nich określone zasady, bez których stawałyby się chaotyczne. Po drugie, obie tworzą swój własny, konkretny i zupełnie nowy świat odrywający człowieka od otaczającej go rzeczywistości, uwalniający na czas ich trwania od doczesnych trosk i codziennych ciężarów[3]. Żyjący na przełomie XIX/XX w. językoznawca, J. Huizinga, pisał, iż zabawa czy też gra charakteryzuje się również swego rodzaju napięciem oraz atmosferą tajemniczości, a jednocześnie występuje w niej określony rytm, harmonia łącząca w logiczną całość jej poszczególne elementy[4]. Kard. Ratzinger wskazywał na jeszcze jedną kwestię, jaka pozwoli zbliżyć się do istoty liturgii Kościoła. Każda dziecięca gra jest swoistym wstępem do dojrzałego życia, pozbawionym do pewnego momentu powagi i wynikających ze stania się osobą dorosłą ciężarów. Papież wysnuł szczególną tezę, iż liturgia ukazuje nam, wierzącym, że na ziemi pozostajemy w sensie duchowym dziećmi i wobec tego byłaby „preludium przyszłego wiecznego życia (…) budzeniem w nas autentycznego dziecięctwa, otwieraniem się na nieobecną jeszcze wielkość”[5]. Takie postrzeganie liturgii prowadzi nas do wniosku, że nadaje ona codziennej, ziemskiej rzeczywistości, znak przyszłej, zapowiedzianej przez Chrystusa wolności – jest już zatem przedsmakiem i przebłyskiem nieba, co w sposób logiczny odróżnia ją od niepoważnej, traktowanej powierzchownie „zabawy”, stając się zgoła odmiennym rodzajem „gry”. To z niej, jak pisał w 1903 r. papież Pius X, wierni mogą zaczerpnąć prawdziwego ducha chrześcijańskiego – z tego niezbędnego źródła, jakim niezmiennie pozostaje liturgia Kościoła[6].
Rzeczywistość, w jakiej nie pojawiałby się pierwiastek życia wiecznego, prędzej czy później stałaby się pustką i bezładem. A jednak ów publiczny kult, czynności święte będące przedsmakiem nieba, nigdy nie mogą szukać czegoś poza Bogiem. Na podstawie niektórych fragmentów Starego Testamentu widzimy, jak zgubnym staje się afirmacja samej społeczności i siebie zamiast chwalenia Pana – taniec wokół samozwańczo postawionego złotego cielca, bożka, jest tego najlepszym przykładem (Wj 32, 6). W wymienionym tekście człowiek wobec poczucia niedostępności Boga i przedłużającej się nieobecności Mojżesza postanawia w pewnym sensie „ściągnąć” Go w dół, do siebie, a towarzyszą temu okrzyki, jedzenie i picie. Jednak w ziemskiej rzeczywistości liturgia nie może w żadnym razie stawać się dziełem egoistycznym czy autonomicznym, ponieważ wówczas zatraci swój cel i nie będzie już zmierzała w kierunku Boga[7]. Gdy w centrum publicznego kultu stanie człowiek, będzie to karykatura, „zabawa”, zakończona już na samym początku gra dążąca jedynie do samozadowolenia, pustej rozrywki, prowadząca do poczucia bezsensu. W tak zafałszowanym obrazie próżno odnaleźć wyzwolenie, ukojenie – z tak płytkiego kultu nie uczyni się źródła ani szczytu, a tym właśnie powinna być rzeczywista liturgia[8]. W niej sam Bóg ukazuje swojemu ludowi, w jaki sposób ma oddawać Mu cześć, co jest dalekie od podążania za własną fantazją czy ambicją.
Liturgia jest istotną częścią całej historii zbawienia oraz swego rodzaju przedłużeniem jej[9]. W niej uobecnia się i odnawia dzieło dokonane przez wydarzenia paschalne Jezusa Chrystusa. Nie jest to jedynie monolog prowadzony przez kapłana i wiernych. Przeciwnie, kard. Ratzinger ujął to w ten sposób, iż liturgia: „(…) zakłada konkretnego Adresata, który się nam ukazuje i w ten sposób nadaje kierunek naszej egzystencji”[10]. Święte obrzędy sięgają dalej niż do doczesności. Sprawiają one, że już tu, na ziemi, w konkretnej rzeczywistości, jesteśmy uczestnikami i świadkami świata Bożego, którego promienie padają na otaczającą nas codzienność.
Ewa Chybin
Bibliografia
- Konstytucja o liturgii świętej Sacrosanctum Concilium.
- Pius X, motu proprio Tra de Sollecitudini.
- Huizinga J. Homo ludens. Zabawa jako źródło kultury, tłum. M. Kurecka, W. Wirpsza, Warszawa: 1985.
- Jarczewski D., Jurczak D., Nerw święty. Rozmowy o liturgii, Kraków: 2021.
- Nowakowski P., Liturgia jako miejsce wtajemniczenia i doświadczenia nowości wiary – środkiem czy celem ewangelizacji, w: red. G. Dryl, Nowy człowiek w świecie nowej ewangelizacji, Kraków: 2013, s. 153-168.
- Ratzinger J., Opera omnia. Teologia liturgii. Sakramentalne podstawy życia chrześcijańskiego, tłum. W. Szymona, Lublin: 2012.
[1] Zob. D. Jarczewski, D. Jurczak, Nerw święty. Rozmowy o liturgii, Kraków: 2021, s.108.
[2] J. Ratzinger, Opera omnia, t. XI: Teologia liturgii. Sakramentalne podstawy życia chrześcijańskiego, Część A: Duch liturgii, Lublin: 2012, s. 153.
[3] Zob. Tamże, s. 26.
[4] Zob. J. Huizinga, Homo ludens. Zabawa jako źródło kultury, tłum. M. Kurecka, W. Wirpsza, Warszawa: 1985, s.11.
[5] J. Ratzinger, Opera omnia…, t. XI, dz. cyt., s.27.
[6] Zob. Pius X, motu proprio Tra de Sollecitudini.
[7] Zob. J. Ratzinger, Opera omnia…, t. XI, dz. cyt., s.34.
[8] Zob. Konstytucja o liturgii świętej Sacrosanctum Concilium, nr 10.
[9] Zob. P. Nowakowski, Liturgia jako miejsce wtajemniczenia i doświadczenia nowości wiary – środkiem czy celem ewangelizacji, w: red. G. Dryl, Nowy człowiek w świecie nowej ewangelizacji, Kraków: 2013, s. 153.
[10] J. Ratzinger, Opera omnia…, t. XI, dz. cyt., s.33.
Potrzeba nam zatem pewnego rodzaju teologicznej ciekawości, pragnienia jak największego poznania tego, co niepojęte.
Ewa Chybin
TEOLOG