W anamnezie kanonu rzymskiego, czyli dzisiejszej I Modlitwy Eucharystycznej, kapłan prosi, aby sprawowana przez niego ofiara była przyjęta, jak ta ofiara, którą złożył Melchizedek, nazywany kapłanem[1]. Warto więc na wstępie do tej publikacji przybliżyć biblijną perykopę na ten temat:
,,Melchizedek zaś, król Szalemu, wyniósł chleb i wino; a [ponieważ] był on kapłanem Boga Najwyższego, błogosławił Abrama, mówiąc: «Niech będzie błogosławiony Abram przez Boga Najwyższego, Stwórcę nieba i ziemi! Niech będzie błogosławiony Bóg Najwyższy, który w twe ręce wydał twoich wrogów!». Abram dał mu dziesiątą część wszystkiego” (Rdz 14, 18-20).
Postać Melchizedeka jest dosyć ciekawa. Kim on właściwie był? Pismo Święte mówi o nim jako o kapłanie Bożym. Jednak wówczas nie istniało jeszcze starotestamentalne kapłaństwo Aarona ani Lewiego (ono pojawiło się dużo później). Etymologia samego imienia tego człowieka jest dosyć ciekawa, gdyż oznacza ono dosłownie: ,,Król sprawiedliwości” (Basileus dikaiosynes)[2]. W ten właśnie sposób postać tę określił List do Hebrajczyków, którego autor uznał, że Melchizedek był swoistą zapowiedzią osoby Jezusa Chrystusa (Hbr 7, 11-16). Nie jest bowiem niczym odkrywczym napisanie, że Melchizedek jest postacią epizodyczną, choć bardzo ważna. Bibliści z pewnością rozwinęliby ten temat. Wielu to zresztą już uczyniło. Ta refleksja jednak nie ma na celu pogłębiania wiedzy o Melchizedeku, lecz raczej ma na celu ukazanie jednego istotnego faktu: ów kapłan składa ofiarę z chleba i wina, czyli tego, co później stało się materią Mszy św.
Co to jednak oznacza dla współczesnych wiernych? Tak, jak ofiara Melchizedeka była zapowiedzią doskonałej ofiary Chrystusa, którego ów kapłan również zapowiadał, tak też współczesna liturgia Kościoła jest zapowiedzią liturgii niebieskiej. W istocie sensem liturgii ziemskiej jest niebieska celebracja[3]. Uczestnictwo w świętych obrzędach nie może bowiem sprowadzać się do horyzontalnego spoglądania na tę rzeczywistość. Przeczy to istocie katolickiej celebracji. W poprzedniej refleksji ukazano tę apokaliptyczną wodę życia, która nawadnia drzewo leczące narody. Skoro tym drzewem jest liturgia, to nie jest niczym dziwnym, że Sobór Watykański II (1962-1965) nazwał ją źródłem życia Kościoła[4]. Sam zaś Kościół – mistyczne ciało Chrystusa – choć jest tworzony także przez ludzi grzesznych, żyjących tutaj na ziemi, jest ze swej istoty wertykalny. Przez wieki mówiło się, że są – nazywając to roboczo – ,,trzy stany” Kościoła: walczący (tworzony przez ludzi żyjących na ziemi), pokutujący (tworzony przez ludzi przebywających w czyśćcu) i tryumfujący (tworzony przez ludzi obecnych w chwale Ojca). Kościół nie jest więc znakiem tożsamości wspólnoty, lecz raczej znakiem ,,czegoś” więcej – pozwalającego człowiekowi spotkać się z Bogiem, co na swój sposób umożliwia przede wszystkim święta liturgia. Właśnie dlatego jest ona nazywana ,,sakramentem całego Kościoła”[5]. Skutki ziemskiej liturgii nie są widoczne tylko wśród żyjących na tym świecie, ale raczej oddziałuje ona na cały kosmos. Ziemskie obrzędy liturgiczną są uświęcane przez to, iż korzenie liturgii chrześcijańskiej znajdują się niebie, gdzie sprawowana jest liturgia niebieska, do której też Kościół zdąża. Choć obecnie może tak dobrze tego transcendentalnego wymiaru celebracji nie widać, wszak na razie rzeczywistość rzeczy przyszłych jest dla wszystkich odbita w zwierciadle (1 Kor 13, 12), to jednak na końcu czasów będzie to bardzo dobrze widoczne. Ziemska celebracja jest bowiem swoistą antycypacją liturgii niebieskiej.
Jeśli więc zastosuje się ten punkt widzenia, wówczas cały święty obrzęd nabiera innego, nowego, wznioślejszego sensu. Ten, kto w ten sposób myśli o liturgii wie, że nie wolno jej zmieniać pod własne upodobania, gdyż każdy obrzęd jest przez niego postrzegany w swym wertykalnym charakterze. Również kapłan, sprawujący święte obrzędy, w trakcie wykonywania swego urzędu, nie może być pojmowany jako delegat wspólnoty, lecz raczej jako delegat samego Boga, któremu ów człowiek użycza całego siebie, by Ten mógł sprawować świętą liturgię. Właśnie dlatego mówi się, że kapłan w liturgii występuje ,,w osobie Chrystusa” (in persona Christi)[6]. Niektóre ryty liturgiczne, zwłaszcza zakonne, dość mocno to uwypuklały. Znamienne są tutaj chociażby przykłady szerokiego rozkładania dłoni na sposób krzyża, aby ukazać, że teraz – w kanonie mszalnym – Chrystus reprezentowany przez kapłana oddaje życie za swoich wiernych.
Przykład Melchizedeka ukazuje więc, że ofiara składana tu na ziemi, jest pewnym profetyzmem, pewną antycypacją liturgii niebieskiej. Jeśli bowiem nie będzie się jej pojmowało w ten sposób, bardzo szybko będzie można odnieść wrażenie, że liturgia nie ma mocy zbawczej – skoro jest ona horyzontalna, to skądże by ją miała mieć? Takie twierdzenie jest jednak nie do przyjęcia. Wszakże sprawowanie takiej liturgii, która nie jest pojmowana jako celebracja kosmiczna, staje się dla człowieka swoistą antyliturgią – celebracją, która prowadzi wierzącego do świata, a nie do Boga[7].
Dawid Makowski
Bibliografia:
- Kunzler M.: Liturgia Kościoła. Przekł. Balter L. Poznań: 1999.
- Mszał Rzymski dla diecezji polskich. Poznań: 1986.
- Sacrosanctum Oecumenicum Concilium Vaticanum II (1962-1965): Constitutionis de Sacra Liturgia. Roma: 1963.
- Woźniak J. R.: Szkoła patrzenia. Rozmowy w Trójcy Świętej. Kraków: 2017.
- Zając R.: Kim był Melchizedek z Księgi Rodzaju? W: ,,Opoka” [online] https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TB/kbj_201801_mel, [dostęp: 02.09.2022].
[1] Zob. Mszał Rzymski dla diecezji polskich. Poznań: 1986, s. 310*.
[2] Zob. Zając R.: Kim był Melchizedek z Księgi Rodzaju? W: ,,Opoka” [online] https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TB/kbj_201801_mel, [dostęp: 02.09.2022].
[3] Zob. Kunzler M.: Liturgia Kościoła. Przekł. Balter L. Poznań: 1999, s. 37.
[4] Zob. Sacrosanctum Oecumenicum Concilium Vaticanum II (1962-1965): Constitutionis de Sacra Liturgia. Roma: 1963, nr 10.
[5] Zob. Bourgeios D.: Duszpasterstwo Kościoła. Przekł. Ostrowska-Tryc M. Poznań: 2001, s. 295.
[6] Zob. Kunzler M.: Liturgia Kościoła. Przekł. Balter L. Poznań: 1999, s. 39.
[7] Zob. Woźniak J. R.: Szkoła patrzenia. Rozmowy w Trójcy Świętej. Kraków: 2017, s. 192.