Sakrament pokuty i pojednania w nauczaniu Katechizmu Kościoła Katolickiego – Część II

Grzech nie może niczego odjąć Bogu, podobnie jak nasze hymny pochwalne i akty ekspiacji niczego Mu nie mogą dodać. A jednak każdorazowe przekroczenie przykazań Dekalogu jest niezmiennie Jego obrazą. Obraza ta godzi także w nas i sprawia, że zrywamy łączność ze swoim Stwórcą w mniejszym lub większym stopniu, w zależności od ciężaru winy. A jak przypomina Katechizm za ojcami soborowymi, „Stworzenie bez Stwórcy zanika” (KKK 49). Wobec tego niezbędne jest odbudowanie tej najważniejszej dla człowieka więzi – dla jego własnego zbawienia – i dokonuje się to nie w obojętnie jaki sposób, lecz konkretnie w sakramencie pokuty i pojednania.
Szczere nawrócenie przynosi nam przebaczenie Boże, którym Pan nigdy się nie męczy (zob. Iz 40, 28-31). Jeśli nie ma przeszkód uniemożliwiających rozgrzeszenie (np. świadome trwanie w grzechu ciężkim bez opcji czy pragnienia wyjścia z takiego stanu itp.), sakrament spowiedzi świętej wyraża na sposób liturgiczny pojednanie człowieka z niebem i z całym Kościołem (zob. KKK 1440). Obecnie wielu ludzi ma wątpliwości co do wyznawania swoich grzechów w obecności kapłana, który mimo swojego powołania do wyłącznej służby Bogu, nie jest pozbawiony słabości. Trzeba nam jednak pamiętać, zanim zaczniemy tego typu rozważania, że ksiądz w konfesjonale nigdy nie odpuszcza nam win własną mocą.
Tylko Pan ma władzę przebaczania grzechów ludzkich. Jezus jako Syn Boży, druga Osoba Trójcy Świętej, dokonywał tego w czasie ziemskiego życia, choćby w momencie uzdrowienia paralityka, któremu najpierw po ojcowsku odpuścił winy (zob. Mk 2,5). Na mocy własnego autorytetu przekazał tę możliwość również kapłanom, aby w Jego imieniu jednali ludzi z niebem (zob. KKK 1441-1442). Nie ma więc podstaw, by stwierdzić, że ważnie wyświęceni na prezbiterów mężczyźni nie powinni spowiadać innych z powodu mierzenia się z grzechami osobistymi. Są oni pośrednikami i udzielają nam odpuszczenia grzechów w imieniu samego Boga, który powierzył im tę władzę, a nas chce nieustannie obdarzać nie tylko przebaczeniem, ale i pokojem, co słyszymy za każdym razem, gdy otrzymujemy rozgrzeszenie w sakramencie:
„Bóg, Ojciec miłosierdzia, który pojednał świat ze sobą przez śmierć i zmartwychwstanie swojego Syna i zesłał Ducha Świętego na odpuszczenie grzechów, niech ci udzieli przebaczenia i pokoju przez posługę Kościoła. I ja odpuszczam tobie grzechy w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”.
Chrystus pragnął by Jego Kościół stał się dla świata znakiem tego samego pojednania, jakie nabył dla nas swoją najdroższą Krwią. Przez swoich apostołów obecnych w świecie, bez względu na czasy wzywa nas zatem: „Pojednajcie się z Bogiem!” (2 Kor 5,20).
Prócz zerwania więzi z Panem, grzech powoduje oddalenie się człowieka od całej wspólnoty Kościoła. W słowach, w jakich Chrystus przekazał klucze Królestwa Piotrowi, znajduje się jednak pewny ratunek, bo ten dar związywania i rozwiązywania, jak przypomina nam Katechizm za konstytucją Lumen gentium, został ofiarowany także Kolegium Biskupów złączonych w posłuszeństwie z biskupem Rzymu (zob. KKK 1444). Mówiąc „związywanie i rozwiązywanie” zawsze mamy tu na myśli włączanie i wyłączanie z komunii z Kościołem, a co za tym idzie, także z Bogiem, który dał owemu Kościołowi początek i On sam wyznaczy Mu koniec ziemskiego pielgrzymowania.
Jak widać w momentach rozgrzeszenia ludzi „wykluczonych” w Ewangelii, Jezus prócz przebaczenia, włącza ich także na powrót do Ludu Bożego. Faryzeusze oskarżali Go o spożywanie pokarmów przy jednym stole z grzesznikami (zob. Mt 9,11), ale był to z Jego strony jasny znak ich powrotu na łono dobrego Ojca (zob. KKK 1443). Chrystus jest wszak Emmanuelem, Bogiem z nami, będącym „Przybytkiem Boga z ludźmi”, a nie Bogiem bez nich, przez swoje Bóstwo i Człowieczeństwo. Prócz Maryi, wyłączonej spod władzy zmazy pierworodnej na mocy przyszłych zasług Syna, nie znajdziemy na ziemi nikogo, kto byłby pozbawiony winy. Stąd też potrzeba nam ustawicznego podnoszenia się po upadkach, pojednania nie tylko z Panem, ale i z Kościołem Chrystusowym, do którego należymy, ponieważ łączy nas jeden chrzest, jedna wiara, przystęp do tego samego stołu eucharystycznego na uczcie Baranka, jedna nadzieja na przebywanie z Nim w wieczności i jedna miłość płynąca nieprzerwanie z przebitego boku Ukrzyżowanego.
Ewa Chybin