Pierwotnie prefacji na Boże Narodzenie było kilka. Każda z trzech Mszy św. odprawianych w tę Uroczystość miała osobną. Dziś [1932 r. – przyp. red.] pozostała tylko jedna. Bezsprzecznie należy ona do najstarszych w liturgii mszalnej. Nie chodzi nam jednak o jej historię, ale raczej o treść dogmatyczną, jaką w sobie mieści.
Z trzech części, na jakie ta, i każda inna prefacja się dzieli, interesuje nas głównie druga, środkowa, zmienna zależnie od uroczystości, bo w niej ta treść dogmatyczna się zawiera. Przedstawia się ona następująco:
,,Albowiem przez tę tajemnicę wcielenia Słowa, nowy blask Twej światłości oczom naszej duszy zajaśniał, abyśmy na widok Boga w widzialnej postaci, porwani zostali przezeń do miłości rzeczy niewidzialnych”.
Przedmiotem dziękczynienia (= gratias agere) jest oczywiście ,,tajemnica wcielenia Syna Bożego”, bo ona stanowi ideę przewodnią święta, o które nam chodzi. Zaraz już jednak na pierwszy rzut oka widać charakterystyczne ujęcie tej tajemnicy. Spodziewalibyśmy się, że podniesione tu zostanie przede wszystkim jej znaczenie soteriologiczne, że będziemy w niej dziękować Bogu za to, że wcielenie Syna Bożego przyniosło nam odkupienie, zmazanie pierworodnej winy, zwycięstwo nad szatanem i śmiercią. Tę myśl prawdopodobnie włożylibyśmy sami w tę prefację, gdybyśmy ją układali. Tymczasem nic tu podobnego! Znaczenie Wcielenia Syna Bożego ujęte jest pod innym kątem widzenia: przez zjawienie się Boga w ludzkiej postaci, zajaśniał oczom duszy naszej nowy blask światłości Bożej, porywający nas do miłości rzeczy niewidzialnych. Chrystus przyniósł nam głębsze, doskonalsze poznanie Boga i porwał nas przez to do umiłowania rzeczy Bożych.
Jest to najbardziej pierwotna myśl starochrześcijańska, jaką wiązano z tajemnicą Wcielenia Syna Bożego. Nie chcę przez to – broń Boże! – wyrazić, by w początkach zapoznawało chrześcijaństwo ideę odkupienia rodzaju ludzkiego. Idea ta jednak (wiązana zresztą głównie z męką Chrystusa i Jego zmartwychwstaniem), leżała zrazu, że tak się wyrażę, na drugim dopiero planie. Na pierwszy wysuwało się głębsze, doskonalsze poznanie Boga i zbliżenie nas do Niego. Myśl soteriologiczna bywała przez to niekiedy jakby przysłonięta.
Liturgia rozdzieliła obie myśli między dwie prefacje: pierwszą włożyła w prefację Narodzenia Pańskiego, drugą w prefację wielkanocną.
Gdy się przyjrzymy bliżej naszemu tekstowi, dostrzeżemy, że jest on streszczeniem niejako całej Ewangelii św. Jana, której prolog zamieszczono jako perykopę ewangeliczną w trzej Mszy o Bożym Narodzeniu. Już samo ujęcie osoby Chrystusa jako ,,Logosu” (czyli ,,Słowa” (łac. ,,Verbum”)), naprowadza nas na to. Podobnie wskazują na to dwa główne pojęcia, wokół których obraca się cały nasz tekst: pojęcie poznania i światłości. Są one także w Ewangelii wg św. Jana punktem centralnym.
Święty Jan ujął drugą osobę Trójcy jako ,,Logos” Boży, jako ,,Myśl” Bożą, a więc Boże ,,Poznanie” (łacińskie słowo ,,Verbum” nie wyraża w pełni greckiego ,,Logos”). Ujęcie to nie należało do skarbca objawienia, jakie Apostołowie otrzymali od Pana. Jednak już w Starym Testamencie ,,słowo Jahwy” posiadało swoisty sens i swoiste znaczenie. Ono stworzyło świat. Ono za pośrednictwem proroków objawiło Boga w Jego istocie (Iz 2, 1; Jr 1, 4. 11). Poezja hebrajska uosobiła ja i przypisała mu boskie przymioty i boskie działanie (Ps 33, 6; 107, 20; 147, 15; Iz 55, 10). Jan, który wierzył w odwieczne istnienie Jezusa, istnienie przed wszelkim stworzeniem, dopatrzył się prawdopodobnie w tej personifikacji boskiego ,,Słowa” wskazówki tego właśnie odwiecznego istnienia i istoty Syna Bożego.
Prawdopodobnie i druga jeszcze myśl przyświecała Janowi, dlaczego ujął Chrystusa jako ,,Logos”. Idea ,,Słowa” była znana także poza Hebrajczykami, w filozofii hellenistycznej, zwłaszcza u Stoików i Platoników. U tych pierwszych ,,Logos” występuje jako rozum wszechświata i jego prawo. U platończyków natomiast występuje jako idea świata istniejąca w Bogu, podług której został ten świat stworzony i jako narzędzie Boże w akcie stwarzania. Syntezę zaś greckiego i żydowskiego pojęcia ,,Logosu” dał w swym systemie Żyd, aleksandryjski filozof Filon. ,,Słowo” jest u niego jedną z wielu istot pośrednich między Bogiem a światem, przy pomocy której Bóg tworzy świat i w nim działa. Wszystkim tym fałszywym lub na pół-fałszywym tezom żydowskiej i pogańskiej spekulacji religijnej, św. Jan chciał przeciwstawić prawdziwego ,,Logosa” Bożego. Podjął słowo, które było na ustach całego starożytnego świata i zastosował je do Chrystusa, usiłując w ten sposób utorować drogę do głębszego zrozumienia tajemnicy Wcielenia Syna Bożego.
Tylko że ten ,,Logos” Boży w przedstawieniu św. Jana nie jest jedynie jakąś ideą, ani istotą pośrednią, tylko między Bogiem a światem. Jest osobą, osobą w pełnym tego słowa znaczeniu. Z drugiej zaś strony identyfikuje się z Bogiem. Tajemnica Boga jedynego w trzech osobach jest podstawą całego ujęcia Janowego. I ten to właśnie ściśle osoby, ale zarazem identyczny z Bogiem ,,Logos” przybrał naturę ludzką, ,,stał się ciałem i zamieszkał między nami”. Sam Bóg zjawił się na ziemi w ludzkiej postaci – widzialnie.
Usiłując pogłębić zrozumienie tajemnicy Wcielenia Syna Bożego, przez ujęcie Go jako Boskiego ,,Logosu”, który się wcielił, poprzez zastosowanie do Niego pojęcia ,,Logosu” żydowskiej i greckiej spekulacji religijnej, św. Jan osiągnął w całej pełni zamierzony cel. Prawda, że sam Bóg zjawił się na ziemi, stanęła przed ludźmi w całej swej doniosłości, wielkości, nadzwyczajności i zarazem w całej swej ponęcie. Światłość i życie, to według św. Jana istotne przymioty Boże. To też ,,Słowo” jest przez niego przedstawione przede wszystkim jako światłość: ,,Światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka na świat przychodzącego”. Chrystus, przedstawiony w jego Ewangelii, mówi o sobie: ,,Jam jest światłość świata, kto za mną chodzi, nie chodzi w ciemnościach”. Całe nauczanie Chrystusa, według jego Ewangelii, zmierza do tego, by wyrwać człowieka z mroków ciemności, jaką jest świat ten i życie doczesne, a przenieść, skierować jego myśl i wzrok na światło, ku górze, ku życiu wiecznemu, wyższemu, życiu łaski i zjednoczenia się z Bogiem, życiu czysto duchowemu, jedynie prawdziwemu. W nim, w ,,Logosie” był żywot, a żywot był światłością ludzi, a światłość w ciemnościach świeci, a ciemności jej nie ogarnęły. To przeciwstawienie światła i ciemności, życia i śmierci, ciała i ducha, jest nicą, która się ciągnie przez całą Ewangelię św. Jana.
Nie możemy wdawać się w szczególną egzegezę. Już to jednak, co powiedzieliśmy, wskazuje aż nad to, że na koncepcji św. Jana oparta jest nasza prefacja o Narodzeniu Pańskim:
,,Przez tajemnicę wcielenia Słowa, nowy blask światłości Bożej oczom duszy naszej zajaśniał, abyśmy na widok Boga w widzialnej postaci byli przezeń porwani do miłości rzeczy niewidzialnych”.
To starochrześcijańskie ujęcie faktu Wcielenia powinno nam stanąć wyraźniej przed oczyma, niż faktycznie stoi. My, mówiąc i myśląc o Chrystusie, zaczynamy od człowieczeństwa Jego, a dopiero potem dochodzimy do bóstwa. Proces naszego myślenia układa się zwykle tak: ten człowiek – Jezus, był Bogiem. Powinnyśmy myśleć odwrotnie: Sam Bóg stał się człowiekiem – Jezusem. I wtedy dopiero cała doniosłość tej prawdy stanęłaby przed nami w całej swej wyrazistości, i ,,zostalibyśmy porwani na widok Boga w ludzkiej postaci do miłości rzeczy niewidzialnych”.
Ks. dr Marian Michalski
Prefacja na Boże Narodzenie. W: ,,Mysterium Christi” (4/2). 1932/3 (s. 34-37).