Kazania pasyjne: Mój początek…, czyli każdy jest ważny

Rozpoczynając ostatnią wieczerzę Jezus powiedział: Gorąco pragnąłem spożywać tę paschę z wami, zanim będę cierpiał (Łk 22, 15). Gorące pragnienie najłatwiej porównać do upalnego dnia, w którym brak wody dosłownie pali człowieka od środka. Dopiero wtedy na nowo odczuwamy jaką ulgę daje zaspokojenie pragnienia. Pragnąłem spożyć paschę z wami. Nie z przypadkowymi ludźmi, nie z celnikami, faryzeuszami innymi ludźmi, choć dobrze wiecie, że z nimi też lubiłem się spotykać. Moją ostatnią paschę chcę spożyć z wami. Właśnie z wami. Z wami, którzy jesteście moimi braćmi, bo słuchacie mojego słowa. Chcę ten ostatni wieczór spędzić z wami.  To jest pragnienie Jezusa, żeby przebywać w gronie właśnie tych ludzi. Wypełnia w ten sposób przepisy prawa.

Pan powiedział do Mojżesza i Aarona w ziemi egipskiej: Dziesiątego dnia tego miesiąca niech się każdy postara o baranka dla rodziny, o baranka dla domu. Jeśliby zaś rodzina była za mała do spożycia baranka, to niech się postara o niego razem ze swym sąsiadem, który mieszka najbliżej jego domu, aby byłą odpowiednia liczba osób (Wj 12 1-4). 

Bóg nie wyobraża sobie spożywania paschy w samotności. Już w Starym Testamencie wybrzmiewa to, co Kościół zapisał mówiąc sam o sobie: spodobało się Bogu uświęcać i zbawiać ludzi nie pojedynczo, lecz uczynić z nich lud, który by Go poznawał w prawdzie i zbożnie mu służył (LG 9). Bóg Ojciec tworzy z ludzi konkretną grupę, w której ludzie się znają, wiedzą dużo o sobie, ale przede wszystkim mają wspólne doświadczenie – obecności Boga w życiu. To wspólne doświadczenie łączy ich, gdy mają celebrować paschę. Podobnie czyni Jezus. Jezus tworzy z uczniów konkretną grupę, wspólnotę, których teraz łączy fascynacja osobą, ale za chwilę połączy jedna krew. W wieczerniku nie ma ludzi przypadkowych, są dla Jezusa ludzie najważniejsi. Czy Ty przychodząc na Mszę masz tego świadomość? Jesteś tu, bo Bóg Cię wybrał, aby razem z Tobą celebrować największe wydarzenia z Jego życia. Jesteś wybrany! Jesteś wyjątkowy. Jesteś szczęściarzem, błogosławionym, bo Pan właśnie Ciebie wzywa na ucztę. Czy kiedykolwiek myślałeś tak o Twoim przyjściu do kościoła na Mszę Świętą? Że jest to moment twojego wybrania…

Dzień spożywania Paschy obwarowany był postem. Do zmierzchu nie można było nic jeść. Tak więc wyglądał dzień Paschy. Jezus z Apostołami nic nie jadł, aż do wieczora. Ta praktyka przetrwała w chyba najbardziej zapomnianym z postów – poście eucharystycznym, ale pamiętam, gdy w seminarium ojciec duchowny mówił nam o wielkim poście – skoncentrował się właśnie na tym. Godzinę przed Eucharystią nic nie jedz. Czy w godzinę da się odczuć głód? Nie. Ale na pewno da się w ten sposób odróżnić Eucharystię od innych posiłków. To nie będzie przekąska, ale coś wyczekiwanego, coś upragnionego. A może warto powiedzieć, że to będzie Ktoś wyczekiwany, Ktoś upragniony.

Uczniowie, gdy pierwszy raz weszli do wieczernika, zobaczyli salę usłaną i gotową. Gdy dotarli na Golgotę tak samo, wszystko było już gotowe. Tak samo jest, gdy wchodzisz do kościoła. Tu wszystko jest gotowe. To jest przestrzeń działania Boga, tutaj dokonują się cuda. Właśnie w tych murach. Raz po raz pojawia się jednak pytanie. Ile mogę się spóźnić na Mszę. Do ewangelii? Do konsekracji?  Tak jakby zapytać, ile mogę się spóźnić na mój ślub. Wystarczy, jak ja powiem swoją przysięgę? Czy muszę słuchać drugiej strony? Ile można się spóźnić na ostatnią wieczerzę? Po obmyciu nóg też się liczy? Ile można się spóźnić na moment śmierci ukochanej osoby?

Wchodząc do kościoła na liturgię, tak właściwie już ją rozpoczynasz. To jest początek twojej Mszy Świętej. Wejście do kościoła. Wejdź więc do kościoła świadomie. Rozglądnij się po nim, popatrz gdzie jesteś, na te proste rzeczy jak ściany, ławki, wystrój. Godnie przyklęknij uświadamiając sobie – tu jest Bóg. A potem usiądź. Dotknij drewna ławek, rozglądnij się po tym miejscu, z którego będziesz celebrował pamiątkę śmierci Jezusa. To jest Twoje miejsce. Przypomnij teraz sobie po co tu przychodzisz, jakie masz intencje. Teraz zacznij o nich mówić Bogu, żeby każda twoja chwila bycia w kościele była modlitwą, a nie niecierpliwym czekaniem na koniec. Teraz jest czas łaski! Brzmi za prosto? Ale Bóg tak właśnie działa…

A gdy nadeszła pora, zajął miejsce u stołu i Apostołowie razem z nim (Łk 22, 14). Jezus zaczyna Paschę, dopiero wtedy, gdy wszyscy już się zgromadzą. Czeka na ostatniego z apostołów, dopiero wtedy zaczyna. Pierwsze zdanie, które zawarte jest w Mszale Rzymskim brzmi bardzo podobnie – „gdy lud już się zgromadzi”. Czyli gdy nadejdzie pora… To jest właściwy początek Mszy Świętej. Msza Święta rozpoczyna się wtedy, gdy lud się zgromadzi, a więc gdy wejdziesz do kościoła. Myśl o swoim przyjściu do kościoła jako o wejściu niezbędnego elementu. Jezus nie zacznie bez ciebie i nie chce zaczynać bez ciebie. Twoje przyjście, to początek celebrowania Paschy.

Dopiero gdy wszyscy są gotowi, rozpoczyna się procesja wejścia. Zwróć wtedy uwagę na śpiew. To on czyni z nas jeden organizm. Śpiewamy to samo i tak samo. Jak jedno ciało. Dosłownie jeden organizm. Mówimy, że Kościół to Ciało Chrystusa – tutaj to widać i słychać. Jeden Chrystus celebruje te liturgię. Wyobraź sobie zatem Chrystusa, Najwyższego Kapłana, który opuszcza zakrystię niebios, by przystąpić do ołtarza kalwarii. Przyoblekł się w szatę naszej ludzkiej natury, nałożył stułę kapłaństwa, ornat krzyża. Kalwaria to jego katedra, kamień ołtarzowy. Zachodzące słońce to wieczna lampka. Stoi wyprostowany jako kapłan, lecz zarazem upada na twarz jak żertwa. Jego Msza właśnie się rozpoczyna.

Następuje znak krzyża. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen. Papież Innocenty III tak pisze o tym znaku: czynimy znak krzyża z lewej na prawą stronę, ponieważ z marności musimy przejść do chwały, tak jak Chrystus przeszedł ze śmierci do życia, z piekieł do raju. Znak krzyża należy tak wykonać, by objął całe ciało. Pomyśl o Nnimjako o pokazaniu Bogu przestrzeni, w której chcesz żeby działał. Jesteś nią Ty. Twoja głowa – a więc myśli, wzrok, słuch, smak, słowa. Znak krzyża przechodzi przez serce – źródło twoich emocji, uczuć, pragnień i w wyobraźni dotyka naszych stóp. Obejmuje nasze działanie, czyli ręce. Na początku celebracji oddajemy Bogu całego siebie. Bo liturgia ma przemienić nie tylko nasze myślenie, mówienie, ale też działanie. Zgodnie z tym co mówi św. Jan: nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą (1J 3, 18).

Romano Guardini tak napisał: czynisz należyty znak krzyża, powolny, duży, od czoła do piersi, od jednego ramienia do drugiego. Czy czujesz, jak on obejmuje ciebie całkowicie? Zechciej skupić się, jak należy; wszystkie swe myśli i całe swe serce zbierz w jedno w tym znaku. A wtedy odczujesz, iż znak ten opisuje ciebie całego, ciało twe i duszę, iż cię ogarnia, uświęca. Przez krzyż Bóg uświęca człowieka aż do najmniejszej tkanki jego istoty

Po znaku krzyża pozdrowienie. Pięc różnych, ale każde z nich wyraża to samo. Pan jest z nami, jego miłość i łaska – są z nami. I tej jego obecności nikt, ani nic nie jest nas w stanie pozbawić, bo on gorąco pragnie z nami spożyć tę paschę. To obecność tego samego Jezusa, który wiedząc, że nadchodzi godzina jego przejścia z tego świata do Ojca, wstaje od wieczerzy i zdejmuje szaty. Wziąwszy prześcieradło przepasuje się nim, nalewa wody do miednicy i zaczyna obmywać uczniom nogi. Podchodzi do Szymona Piotra, a on mówi: nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał. Na co Jezus odpowiedział – jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze mną (J 13, 8). Ta scena pomaga nam zrozumieć rolę aktu pokuty w trakcie Mszy Świętej. Jako lud wybrany by sprawować pamiątkę Jezusa, na początku Mszy mamy uświadomić sobie, że potrzebujemy Boga, jesteśmy słabi i grzeszni. Możemy jak Piotr, wzbraniać się przed doświadczeniem Jezusa – Sługi, albo dać się zaprosić słowom kapłana: uznajmy, że jesteśmy grzeszni. Istotę tego obrzędu oddaje dosłowne tłumaczenie z języka łacińskiego, w którym pojawia się słowo aptus, czyli nie tyle godny, co właściwie usposobiony, zdolny do wykonania tego, co chce zrobić. Kapłan wzywa więc, bracia i siostry, uświadommy sobie naszą grzeszność, abyśmy z właściwym usposobieniem przystąpili do sprawowania tej świętej tajemnicy. Chwila ciszy, która następuje po tym zaproszeniu, jest czasem Twojej aktywności. Nie wyliczaj wtedy swoich grzechów, ale powiedz krótko: Boże, potrzebuję Cię. Chcę, żebyś mnie zbawił. To moment rozmowy Jezusa z Dobrym Łotrem na krzyżu: Jezu, wspomnij na mnie, gdy będziesz w raju! Zaprawdę powiadam Ci, dziś będziesz ze mną w raju (Łk 23, 42-43).  Wszystkie teksty liturgii są wypowiadane jako wspólnota, poza tym jednym: moja wina. Ja jestem słaby i grzeszny. Mówimy to razem, ale każdy o sobie. Jestem słaby i grzeszny, ale właśnie uznanie swojej słabości jest momentem, w którym Bóg może mnie zbawić, może przyjść mi z pomocą, bo wtedy mówię mu: potrzebuję Ciebie Boże i potrzebuję zbawienia, uratuj mnie! Temu obrzędowi towarzyszy gest bicia się w pierś. To jakby chwila resuscytacji. Bijesz w serce, aby je obudzić, aby stało się wrażliwe na obecność i głos Boga.

Akt pokuty, to sprawia, że staję się adresatem słów Jezusa wypowiedzianych na krzyżu: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią (Łk 23, 34). Uznając swoją grzeszność, przyznaję, że nie do końca wiem jakie konsekwencje w moim życiu ma grzech, ale wiem, że na każdy mój grzech Jezus ma jedno słowo – Ojcze, przebacz im bo nie wiedzą co czynią. Błogosławiona niewiedza – i błogosławiona dobroć Boga. Akt pokuty jest momentem przypomnienia, jeśli uznaję grzeszność, to Bóg wszystko i zawsze mi przebacza.

Ten obrzęd pokazuje nam też jaka jest rola wspólnoty. Wspólnota nie oskarża grzesznika, ale wstawia się za nim u Boga. O to przecież prosimy: proszę was, bracia i siostry o modlitwę za mnie do Pana, Boga naszego. Wstawianie się do Boga za drugim człowiekiem – to przejaw podobieństwa do Jezusa. Tworzymy jedno ciało, bierzemy więc za siebie odpowiedzialność.

Po akcie pokuty następuje kolekta. Kolekta pochodzi od łacińskiego colligere – zbierać. Kapłan mówiąc módlmy się, daje ci przestrzeń, abyś w tym momencie przypomniał sobie po co tu jesteś. Na początku Twojej Mszy, czyli wchodząc do kościoła, powiedziałeś Bogu wszystko, co Cię tu sprowadza. Teraz możesz mu jak dziecko Ojcu po prostu przypomnieć – pamiętaj o tym, co Ci powiedziałem. Proszę, pamiętaj. W chwili ciszy kapłan zbiera te wszystkie nasze modlitwy, aby za chwile w jednej, zwięzłej formule je wszystkie przedstawić Ojcu. Biorąc za orędownika umiłowanego Syna, Jezusa Chrystusa.  Bo to on umiera tu za Ciebie. Na co Ty mu pozwalasz mówiąc: Amen.

Ks. Rafał Orzech

Opublikowano w kategoriach:

Aktualności|Artykuły
Przetłumacz stronę